To się nie miało prawa stać - porażka na początek ligi
Gdyby w piłce nożnej przyznawano punkty za styl jak w łyżwiarstwie figurowym lub skokach narciarskich to nasza ekipa U16 byłaby championem. Niestety w futbolu liczy się jedynie to co wpadnie do siatki, a wczoraj w meczu 3 ligi wojewódzkiej juniorów młodszych B1 to rywale z Kleszczowa trafiali do niej częściej, mimo używania ograniczonych środków „przekazu”.
Mecz z KS Kleszczów rozpoczął się dla nas fatalnie, chociaż już w pierwszych pięciu minutach powinno być dwa zero dla Champions. Dwukrotnie Gabriel Węgrzyn posłał dokładnie piłkę na wychodzącego zza pleców obrońców Kacpra Szotowicza. Za pierwszym razem Szoto niepotrzebnie szukał akcji dwójkowej z Aleksandrem Majchrzakiem, za drugim próba lobu była niecelna. Niewykorzystane akcje szybko się zemściły – dwa niewytłumaczalne błędy w obronie (strzał do pustej bramki i kuriozalny rzut wolny) dały prowadzenie gościom. Na chwilę złapaliśmy oddech gdy Szotowicz wykorzystał karnego po faulu na nim, ale przed przerwą rywale jeszcze dwukrotnie zdobywali gole wg tego samego schematu – długie wybicie, zamieszanie pod bramką Bartosza Kocjana i piłka w siatce. Nasi gracze ataku robili nadal wszystko by nie strzelić gola – m.in. Paweł Raczyński będzie pewnie długo wspominał jak nie wepchnął piłki do siatki tuż sprzed linii bramkowej po dobrym dograniu ze skrzydła przez Fabiana Rivę. Pierwszą połowę przegraliśmy zatem 1-4 mimo że posiadaliśmy piłkę przez 70-80% czasu a rywal potrafił wymienić najwyżej 3 podania w jednej sekwencji. Zagraliśmy fatalnie jeśli chodzi o efekt – zarówno w obronie i w ataku…
Druga połowa zaczęła się od naszych ataków i raz za razem gościliśmy w polu karnym Kleszczowa. Bramek z tego jeszcze nie było, ale obrońcy gości coraz częściej poważnie się mylili. W końcu w 50’ po rzucie rożnym wykonywanym przez Adriana Holonę najwyżej pofrunął do piłki Mateusz Ćwiek i wpakował ją pod poprzeczkę. Jeszcze nie zdążyliśmy się nacieszyć z tego gola, a już były powody do zmartwienia, bowiem Oliwier Pukajło za niesportowy gest (niezależnie od tego czy sprowokowany czy nie) został odesłany do szatni z czerwoną kartką. Okazało się jednak, że w dziesiątkę nadal można prowadzić grę i atakować. W 59’ wielkie zamieszanie w polu karnym Kleszczowa, Szotowicz posyła piłkę w kierunku dłuższego słupka, jej lot przecina Paweł Raczyński pakując ją do siatki. Kolejne dziesięć minut ataków i doprowadzamy do remisu! Szoto po podaniu Ćwieka w swoim stylu przedziera się przez zasieki rywali i precyzyjnym strzałem zdobywa dla nas czwartego gola. Idziemy jednak po pełną pulę i nasze ataki suną jeden po drugim. W 85’ mieliśmy na tacy piłkę meczową. Olek Majchrzak dostał podanie w uliczkę ale z bliskiej odległości trafił w bramkarza gości. Ponownie niewykorzystana sytuacja szybko się zemściła. Kleszczów wykorzystał kontrę i w ataku 4 na 2 Marek Głowacz po raz trzeci tego dnia trafił do siatki i na zwycięstwo dla swojej ekipy.
Mecz miał zatem dwie odsłony – pierwszą beznadziejną połowę w naszym wykonaniu której obrazem były liczne błędy indywidualne zawodników; i drugą w której ambitnie goniliśmy wynik mimo osłabienia liczebnego. Niestety bez happy-endu. Godny odnotowania był obiecujący debiut w oficjalnym meczu w barwach Champions naszych nowych graczy – Olka Majchrzaka, Fabiana Rivy oraz Adriana Kokota.
PS. Tak się składa że oficjalny debiut zaliczył też Mateusz Ćwiek, ale ponieważ jest z nami od początku roku wydawało się to wręcz nieprawdopodobne.
AP Champions – KS Kleszczów 4-5 (1-4)
Gole dla AP: 1:2 K.Szotowicz (karny), 2:4 M.Ćwiek (as. A.Holona), 3:4 P.Raczyński (as. K.Szotowicz), 4:4 K.Szotowicz (as. M.Ćwiek)
Skład: B.Kocjan – A.Holona, A.Morys, G.Węgrzyn, O.Pukajło CZK, J.Parma, P.Zieleziński, M.Ćwiek, F.Riva, K.Szotowicz, A.Majchrzak oraz A.Malara, J.Hajduk, P.Raczyński ŻK, A.Kokot