Goliat pokonał Dawida – czyli Hlucin Cup 2017

Goliat pokonał Dawida – czyli Hlucin Cup 2017

Porażka to taka przyprawa, która każdemu następnemu zwycięstwu daje niepowtarzalnego smaku. Te słowa należy przekazać naszej ekipie, która podczas turnieju Hlucin Cup dla rocznika 2004 zderzyła się ze ścianą. Ścianą nie do przebicia okazali się rywale, którzy zdecydowanie dominowali nad naszymi chłopcami warunkami fizycznymi.

W biblijnej przypowieści Dawid zdołał pokonać dużo większego od siebie Goliata. W piłce nożnej, a zwłaszcza na poziomie młodzieżowym ta sztuka zdarza się rzadko, a najczęściej gdy spełnione są dwa warunki – ekipa Dawida gra fenomenalnie, a Goliat wybitnie źle. W Hlucinie nie mogliśmy liczyć na to drugie, gdyż rywale byli z najwyższej półki.

Już na dzień dobry zmierzyliśmy się z drużyną AS Trencin, czyli ekipą U-13 mistrza Słowacji sprzed roku i dwóch lat. Drugie spotkanie to mecz z SK Slavia Praga, czyli mistrzami Czech w roczniku 2004. Ostatnim rywalem w pierwszym dniu turnieju byli gospodarze z FC Hlucin, którzy co prawda nie są aż tak utytułowaną ekipą, ale w rozgrywkach śląsko-morawskich radzą sobie bardzo dobrze. Mimo wielkiej ambicji naszych chłopców nie mieli oni szans by powalczyć z rywalami. Słowacy z Trencina czy prażanie zdominowali nasz zespół i dopiero w starciu z Hlucinem „niebiesko-żółci” mogli pokazać, że potrafią wiele więcej niż tylko obrona. Ten mecz także przegraliśmy, ale w ostatnich minutach to nasz zespół grał piłką, zdobył honorową bramkę (autorstwa Macieja Chamota po podaniu Igora Biernackiego) i miał szanse na kolejne.

Drugi dzień miał nam przynieść łatwiejszych rywali, ale okazało się że takowych na turnieju nie było. Zagraliśmy z FK Trinec, TJ Vitkovice oraz Vysocina Jihlava, czyli z zespołami gdzie na równi rywalizowalibyśmy z ich rocznikiem 2005 i to bez gwarancji wygranej, a przyszło nam stanąć w szranki z wyrośniętymi 13-latkami. Co prawda wizualnie gra naszej drużyny prezentowała się już dużo lepiej niż w sobotę, ale wynik był dla nas bezlitosny. Przegraliśmy, wracamy na tarczy, ale się nie złamaliśmy. Chłopcy walczyli, toczyli heroiczne boje – czasami nawet wręcz, ale nie dali rady. Trzeba pamiętać jednak słowa legendarnego angielskiego trenera Boba Paisleya, iż sukces rodzi się w bólach, że zawsze jest on budowany na niepowodzeniach oraz frustracji. Pora zatem oczyścić głowy i wyciągnąć lekcję z tego turnieju, bo to że było to pożyteczne doświadczenie przekonamy się już wkrótce. Posłużę się tu kolejnym cytatem autorstwa Bobby Jonesa, który stwierdził że: „nigdy nie nauczyłem się niczego na zawodach, które wygrałem”.

Z hlucińskiego turnieju zapamiętam kilka scen – Igora Macurę i jego przerażoną minę, gdy zobaczył z kim przyjdzie mu walczyć, zapłakanego po meczu ze Slavią Gabriela Węgrzyna rzucającego z bezsilności rękawicami o murawę, wgniecionego w ziemię Jedrka Bronowskiego na którym oparł się przeciwnik z Trencina, odbijających się od rywali niczym od gumowej piłki Patryka Zielezińskiego, Dawida Bocianowskiego oraz Maćka Bochenka czy Tomka Kołodzieja, który czasami nie wiedział czy gra przeciwko piłkarzom czy hokeistom… Zapamiętam też jednak ich determinację z jaką grali – każdy z nich zostawił serce na boisku: Mikołaja Hejdukowskiego, który starał się murować 17,5 metra kwadratowego bramki, Maćka Norka który okazał się świetnym stoperem, Igora Biernackiego i Adama Gibca szarpiących do przodu i faulowanych bez pardonu, czy Maćka Chamota i Michała Króliczka którzy walczyli z wyższymi o siebie o połowę rywalami. W sporcie honory przynależą wygranym (w Hlucinie na podium stanęli gracze Banika Ostrava, Slovana Bratysława oraz Viktorii Pilzno) ale także przegranym. Gloria victis! Jutro przyjdzie czas na waszą wygraną.

Komentarze

Dodaj komentarz
do góry więcej wersja klasyczna
Wiadomości (utwórz nową)
Brak nieprzeczytanych wiadomości